Możemy śmiało powiedzieć, że Matylda Szczecińska to ogromny talent i nadzieja polskiego kolarstwa górskiego. Podczas Mistrzostw Świata w Mont-Saint-Anne młoda zawodniczka zajęła 8 miejsce w kategorii Juniorek.
Matylda opowiedziała nam nieco o przygotowaniach i samym wyścigu:
„Moje pierwsze Mistrzostwa Świata były dla mnie niesamowitym przeżyciem. Sam fakt, że lecę na drugi koniec świata, na inny kontynent, dał mi wiele pozytywnych emocji już od samego początku podróży.
Wylecieliśmy z Warszawy 25 sierpnia, a na miejscu byliśmy o północy tego samego dnia. Ze względu na zmianę czasu podróż trwała ponad jeden dzień, wiec była ona wybitnie wykańczająca. Kiedy obudziłam się w poniedziałek rano z myślą, że jestem już na miejscu, zmęczenie przerodziło się w ogromną ekscytację. Byłam świadoma tego, że to właśnie dzięki niej mam energię po długiej podróży. Wiedziałam, że prędzej czy później przyjdzie fala zmęczenia, dlatego też pierwszego dnia nie wjeżdżałem na trasę wyścigu. Na początek postanowiłam obejść trasę, przed właściwym objazdem. Wiedziałam, że mam do czynienia z niełatwą rundą XCO, dlatego po obejrzeniu każdego trudnego elementu czułam, że moja decyzja była dobra.
We wtorek udałam się już na trasę rowerem. Wiedziałam już jakimi liniami powinnam jeździć, dzięki czemu nie tylko dużo łatwiej przyszło mi objeżdżanie trasy, ale również sprawiło mi to dużo więcej frajdy, bo po prostu mi się udawało. Serce zaczynało mi bić szybciej jedynie przed najazdem na nowo wybudowanego dropa. Dzięki pomocy starszej koleżanki z kadry udało mi się go skoczyć i wtedy już wszystko poszło z górki. Wieczorem przyszło zmęczenie (tak jak poprzedniego dnia), a także lekki strach, obawa czy na pewno umiem to wszystko przejechać i podjechać. Na szczęście miałam jeszcze jeden dzień na ostateczny objazd. Koncentrując cała swoją uwagę na tym, by jeszcze raz płynnie przejechać całą rundę, zrobiłam swój ostatni trening przed startem.”
„Postanowiłam nie nastawiać się na dobry wynik, bo wiedziałam, że może mnie to zestresować. Chciałam po prostu pojechać dobry wyścig, a żeby to zrobić, musiałam jedynie skupić się na sobie, na tym, aby każdy element pokonać jak najlepiej, jednocześnie nie przejmując się ewentualnymi niepowodzeniami. Ważne było dla mnie to, co się dzieje w danej chwili. Tam, gdzie się dało, starałam się odpocząć, a tam, gdzie było miejsce, starałam się wyprzedzać. Przed startem nastawiłam się na to, że na trasie będą korki, więc przygotowałam się do tego psychicznie, dzięki czemu wyprzedziłam dużo dziewczyn. W nocy przed wyścigiem padał deszcz, więc kamienie stały się śliskie i wszystko stało się jeszcze trudniejsze. Wiele dziewczyn w takich warunkach słabo sobie radziło. Ja w takich momentach sporo zyskuje, ponieważ bo nie mam blokady, kiedy koło się ślizga.
I właśnie tak to jest w tym sporcie, że czasem ma się szczęście, dobry dzień i wtedy pojawia się szansa na to, żeby wywalczyć wysoką pozycję. Ja zrobiłam co mogłam, żeby wykorzystać tę okazję. Dały mi znać o tym moje nogi pod koniec ostatniej rundy, kiedy zaczynały łapać mnie skurcze. Wjeżdżając na metę poczułam, że wszystko to co robię i cała moja praca naprawdę ma sens.”