Namtb.pl: Cześć, przez kilka ostatnich lat można było spotkać Cię na trasach różnych wyścigów w charakterystycznym ciemnym stroju z dużym logo pewnej marki samochodowej na klatce, od tego sezonu reprezentujesz, a właściwie będziesz reprezentował barwy CST 7R MTB Team, skąd ta decyzja, czy zauważyłeś już jakieś zmiany pomiędzy tymi drużynami?
Michał: Do bezpośrednich przyczyn odejścia z poprzedniej drużyny nie chcę już wracać. Było, minęło. Jestem wdzięczny za pięć lat owocnej współpracy i nie żałuję żadnych decyzji. Przejście do CST 7R MTB Team było dla mnie ważnym krokiem i mogę tylko żałować, że nadal nie miałem okazji reprezentować drużyny podczas zawodów. W drużynie panuje świetna atmosfera i cieszę się, że dostałem szansę. Dla mnie nowa ekipa to także nowi ludzie, sponsorzy czy sprzęt i z żadnych z tych elementów nie mogę być niezadowolony. Nie ukrywam, że z biegiem lat mój stosunek do kolarstwa uległ zmianie. Obserwując niejednokrotnie afery dopingowe czy dążenie po trupach do celu w kolarstwie amatorskim odczuwam często sporą ulgę, że życiowo nie jestem w żaden sposób uzależniony od środowiska kolarskiego. Kolarstwo to dla mnie przede wszystkim odskocznia i zabawa, a nie sposób na życie.
Namtb.pl: Jak zapatrujesz się na sytuację z pandemią, brakuje Ci ścigania?
-Jeśli mam być szczery, to nie do końca. Uwielbiam jeździć na rowerze, a ściganie jest tylko dodatkiem. Kolarstwo romantyczne, czyli bez planu treningowego, mierników mocy i wyścigów, ma dużo plusów. Zawsze brakowało mi możliwości m.in. beztroskiego eksplorowania gór na rowerze. W tym roku jest na wszystko zdecydowanie więcej czasu, co nie zmienia faktu, że sama pandemia i obostrzenia z nią związane budzą we mnie negatywne emocje.
Namtb.pl: Widziałem twój ostatni wyczyn, dojechać ze Śląska nad morze, wielki szacun, tym bardziej na raz i w dodatku ze średnią prędkością ponad 32 km/h. Skąd w twojej głowie narodził się taki pomysł, jakie odczucia towarzyszyły Ci podczas tak długiej jazdy? No i czy zamierzasz to kiedyś powtórzyć, albo masz na celu jakieś nowe wyzwania? Najbliższa okazja w dużej ekipie już 11 lipca z Częstochowy do Gdańska dla Kasi i Rity
-Przejazd rowerem z domu w Mysłowicach nad morze w ciągu jednej doby od wielu lat był na liście moich niezrealizowanych planów, więc korzystając z braku wyścigów, udało się go w końcu zrealizować. Wiedziałem, że czekają mnie długie godziny na siodełku, jednak myśli koncentrowałem przede wszystkim na nawigowaniu i trzymaniu równego tempa. Długość i wyjątkowość trasy wzbudzała bardziej moją ekscytację niż strach czy niepewność. Jeśli chodzi o plany na nowe wyzwania, to kolejnym jest Everesting na Przełęczy Salmopolskiej, a później… czas pokaże. O lipcowym przejeździe dla Kasi i Rity rozmawiałem nawet z organizatorami (m.in. doradzałem przebieg trasy), jednak na ten moment nie jestem w stanie stwierdzić, czy uda mi się w nim wziąć udział.
Namtb.pl: Sporo osób wie, że jesteś fanem lodów i ciastek, czy masz swój ulubiony smak lodów? Jak ma się to do diety kolarza i czy nie przeszkadza to w trzymaniu wagi startowej? Jak zapatrujesz się na temat żywienia w sporcie?
-Lody oczywiście kokosowe i o smaku słonego karmelu, ale innymi także nie pogardzę. Z trzymaniem wagi startowej nigdy nie miałem łatwo. Nie wynika to tylko z zamiłowania do lodów i ciastek, ale także innych kwestii, o których nie chcę tutaj mówić. Prawda jest taka, że mam wiedzę i doświadczenie w temacie odżywiania sportowców, jednak często brakuje odpowiedniej determinacji, żeby wdrażać to w życie. Stąd moja aktualna waga jest daleka od optymalnej.
Namtb.pl: Powoli w kraju wraca możliwość ścigania, czy wiesz już gdzie i kiedy przypniesz pierwszy raz w tym sezonie numerek startowy do kierownicy? Czujesz się odpowiednio przygotowany i zmotywowany, tym bardziej że będzie to debiut w barwach nowego teamu?
-Moje plany startowe zależą od drużyny i wszystko wskazuje na to, że pierwszy raz wystartuję na początku lipca w Szklarskiej Porębie. Ciężko ocenić mi swoją dyspozycję, ale obawiam się, że nie jest ona obecnie najwyższa. Przedłużający się okres oczekiwania na start sezonu nie wpłynął pozytywnie na moje morale i kondycję, jednak mam głęboką nadzieję, że do najważniejszych startów uda mi się wypracować zadowalającą formę.
Namtb.pl: Od kilku lat łączysz pracę zawodową z treningiem kolarskim, jak Ci się udaje robić to na wysokim poziomie?
-Zawodowo zajmuję się automatyką przemysłową i robotyką – uruchamiam i projektuję maszyny, programuję linie produkcyjne i roboty. Praca sprawia mi dużo frajdy i cieszę się, że udaje mi się ją łączyć z uprawianiem kolarstwa. Przez cały rok dojeżdżam do pracy rowerem, co oznacza, że trening rozpoczynam tuż po 6 rano i kontynuuję po 8 godzinach obowiązków służbowych. W delegacjach rower należy do mojego podstawowego wyposażenia. Przy bardzo często siedzącym trybie pracy, aktywność rowerowa jest dla mnie znakomitą odskocznią i sposobem na zachowanie zdrowia.
Namtb.pl: W ostatnim czasie producenci prześcigają się w nowinkach dotyczących rowerów, jaki jest twój ulubiony typ jednośladu? Testowałeś już wszystkie? Który najbardziej przypadł Ci do gustu i z jakiego powodu?
-W swojej piwnicy mam rower szosowy, przełajowy i górski. Dla mnie jest to optymalna ilość. Najwięcej kilometrów robię zdecydowanie na szosie, ale wynika to głównie z wygody i braku czasu na częste jazdy w terenie. Największą satysfakcję z kolei daje mi eksplorowanie górskich szlaków, jednak nie zawsze jest na to czas. Gdybym mieszkał na stałe w górach to z pewnością miałbym w posiadaniu rower o większym skoku zawieszenia niż standardowe 100 mm.
Namtb.pl: Dlaczego wybrałeś rywalizację w maratonach mtb, a nie na szosie albo w dużo krótszych, ale za to bardziej intensywnych wyścigach XCO?
-Mój organizm ma predyspozycje typowo wydolnościowe, stąd właśnie najczęściej startuję w maratonach MTB. Próbowałem swoich sił także w XCO, na szosie czy w przełaju, ale to zdecydowanie nie jest to samo. Pod względem sportowym maratony nie są najbardziej wymagającą dyscypliną, jednak dla uczestników oferują najwięcej wrażeń związanych nie tylko z rywalizacją, ale także obcowaniem z przyrodą czy poznawaniem nowych terenów.
Namtb.pl: Dużo przemieszczasz się służbowo, dzięki temu masz możliwość trenować w różnych zakątkach naszego kraju, jaka jest twoja ulubiona lokalizacja, do której chętnie jeszcze wrócisz? (nie musi być w kraju i nie musi być związana z rowerami)
-Bardzo chętnie odwiedzam zaprzyjaźnioną fabrykę w Dzierżoniowie. Bliskość Gór Sowich sprawia, że po godzinach pracy nigdy się tam nie nudzę. Okolice Rzeszowa czy Sanoka również oferują atrakcyjne tereny dla kolarzy. Pod koniec tego roku najprawdopodobniej spędzę trochę czasu w Serbii, więc będę miał okazję odkryć całkowicie nowe dla mnie rejony.