Świetny występ młodzieżowców z Warszawskiego Klubu Kolarskiego w Gdyni

0

Bardzo dobrze będzie wspominać gdyńskie Mistrzostwa Polski w Maratonie MTB dwójka zawodników Warszawskiego Klubu Kolarskiego – Antonina Białek i Konrad Czabok. Antonina założyła wczoraj biało – czerwoną koszulkę natomiast Konrad, który przed rokiem zwyciężył w Juniorach, tym razem zdobył srebro w ”Orlikach”. Oto co do powiedzenia na temat wczorajszej rywalizacji mają główni aktorzy zmagań młodzieżowców:

Antonina Białek, Mistrzyni Polski U23:

”Jeszcze trzy tygodnie temu, jak rozmawiałam z trenerem o tym wyścigu, to cele były nieco inne. Liczyłam na zdobycie koszulki w U23 i zajęcie dobrego miejsca w elicie, ale ciągnąca się niemalże od początku września choroba nie pozwoliła mi na zrealizowanie większości treningów. Jadąc na ten wyścig, chciałam po prostu zdobyć medal. Udało się wygrać, ale ważniejsze dla mnie jest to, że udało się przetrwać, bo trasa była wymagająca, a sam wyścig długi. Nie przypominam sobie, abym wykonała choćby jeden tak długi trening w tym roku.

Jeśli chodzi o przebieg wyścigu to starałam się jak najdłużej utrzymać koło czołówce Elity Kobiet. Niestety po około 50 minutach nadszedł moment, który nieco pokrzyżował moje plany – na dość wąskim fragmencie trasy doszli nas Juniorzy, którzy jechali szybciej niż my i zaczęli nas wyprzedzać, przepychać się, a wtedy między czołówką a mną zrobiła się dziura. Niestety nie miałam aż tyle siły w nogach, żeby te stratę zniwelować. Od tego momentu musiałam już jechać swoim tempem, co jakiś czas doganiali mnie pojedynczy Juniorzy, udawało się kawałek pojechać z nimi albo ja doganiałam jakiegoś amatora, który wystartował przed nami i wspólnie pokonywaliśmy fragment trasy. Na kilka kilometrów przed metą pierwszego kółka, doszła mnie Ania (przyp. red. Anna Tomica), bardzo dobrze nam się współpracowało, jechałyśmy razem mniej więcej do połowy drugiego kółka. Na jednym z podjazdów Ania narzuciła mocne tempo – dla mnie to było za mocno, w efekcie ponownie zabrakło mi mocy pod nogą.  Udało mi się zniwelować różnicę, dogoniłam rywalkę, ale później znowu opadłam z sił. Szkoda, bo na pewno udałoby się osiągnąć lepszy czas, a jak zresztą wiadomo razem raźniej. Jednak od tego momentu musiałam sobie radzić sama. Nie ukrywam, że już po 3 h ścigania mój organizm zaczął odmawiać współpracy, ale jeszcze byłam w stanie  zmusić go do równej jazdy na ustalonym wcześniej z trenerem tętnie. Przez ostatnie 10 kilometrów, z minuty na minutę, z kilometra na kilometr czułam się coraz gorzej, generalnie to była jedna wielka bomba. Ostatnie 10 km trasy było najtrudniejsze z całego wyścigu, a i moje tempo było bardzo słabe, miałam problemy, żeby wejść na odpowiednie tętno. Doszło do tego, że musiałam rozmawiać ze sobą, aby się jakoś  zmotywować do pokonania tych ostatnich morderczych kilometrów. Perspektywa zdobycia koszulki dodawała mi otuchy w tych ciężkich chwilach i w zasadzie ta myśl sprawiała, że wolno, bo wolno, ale podążałam do mety. Rozjazd po wyścigu nigdy nie był dla mnie taką mordęgą, ale ważne, że się udało postawiony wcześniej cel zrealizować. Jestem ogromnie wdzięczna trenerowi, że w tak ograniczonych warunkach, ze względu na moją infekcję przygotowywał mnie do tego wyścigu, co przełożyło się na zdobycie mistrzowskiego tytułu.

Co do samej trasy – pierwsze 30 km każdego z dwóch okrążeń było dość łatwe, ale już na drugiej pętli nawet to dawało w kość, piętnaście kilometrów przed metą zaczynały się już coraz to bardziej strome podjazdy, mniej płaskiego i to już nie ukrywam, wchodziło w nogi, a zwłaszcza jeden podjazd, który zaryzykuje stwierdzenie – był trudniejszy niż znana pewnie większości z nas Kazoora.  Fakt, że był on na 90 kilometrze, też robił swoje. Uważam jednak, że było to fajne, ponieważ trasa Mistrzostw Polski powinna być selektywna i po prostu powinna wyłaniać najlepszych, a samo zwycięstwo na takiej trasie smakuje po prostu lepiej. Organizatorzy naprawdę stanęli na wysokości zadania i należą im się brawa, za tak sprawne przeprowadzenie zawodów. Nie myślę już o zdobytej wczoraj koszuli, ale skupiam się na przyszłości i dalej pracuję ciężko.”

Konrad Czabok , 2 miejsce U23:

”Nie mam w zwyczaju startowania w maratonach, ale na krajowy czempionat robię wyjątek. Dzięki łączeniu XC z szosą czuję się mocny w tej konkurencji. W Gdyni na starcie stałem niepewny swojej dyspozycji, ostatnio nie czułem się na rowerze najlepiej, puchar Polski w Wałbrzychu też mi nie poszedł. Już po kilku kilometrach stwierdziłem, że wszystko wskazuje na to, że to będzie dobry wyścig. Jechałem w głównej grupie, starałem się trzymać dosyć wysoko i czekałem aż ktoś ”zaciągnie”. Stało się to na ostatnich kilometrach pierwszego okrążenia, stawka się porwała, mi niestety odrobinę zabrakłoby utrzymać się w pierwszej grupce i zostałem sam na 12 pozycji open. Przez drugie 45 km trzymałem równe tempo, byłem całkiem zadowolony z tego jak się czuję. W międzyczasie wyprzedził mnie Mariusz Michałek, a ja dogoniłem Piotra Kryńskiego, co oznaczało, że awansowałem na drugie miejsce w U23. Tak dojechałem do mety i jestem bardzo zadowolony z tego wyniku.”

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here