Adam Żuchliński i Sławomir Misiaszek na Absa Cape Epic | relacja pierwszych w Polsce Epic Legends!

0

Absa Cape Epic to wyścig oceniany przez wielu kolarzy jako najtrudniejszy na świecie. Rozgrywana corocznie na terenie Republiki Południowej Afryki rywalizacja przyciąga tłumy drużyn z całego świata. Siedem wyczerpujących etapów w roku 2022 najszybciej pokonała ekipa Speed Company Racing (Georg Egger i Lukas Baum). Na drugim miejscu stanęła drużyna Canyon Northwave MTB reprezentowana przez Martina Stoška i Andreasa Seewalda, a na trzecim Toyota-NinetyOne-Specialized w której skład wchodzili Matthew Beers oraz Christopher Blewins. W zmaganiach brała udział polska para zawodników – Sławomir Misiaszek oraz Adam Żuchliński, którzy startem w RPA przypieczętowali serię trzech wyścigów do których należało także Swiss Epic oraz The Pioneer. Tym samym Polacy zyskują medal Epic Legends!

Relacja Adama Żuchlińskiego:

„Dziękujemy za zainteresowanie naszymi osobami i osiągnięciami. Tak szczerze, zostanie Epic Legends to wypadkowa marzenia o Absa Cape Epic.

Ze Sławkiem Misiaszkiem znamy się od prawie dziesięciu lat, a poznaliśmy się na MTB Transalp. To tam się zakolegowaliśmy i zaczęliśmy wspólnie jeździć na rożne zawody terenowe w Polsce, potem nawet i drużynowo – tak tworzyła się nasza przyjaźń połączona z pasją. Absa Cape Epic był w kręgu naszych zainteresowań od początku wspólnej zabawy na rowerach MTB, lecz wtedy czuliśmy, że jest to poza naszym zasięgiem. W 2017 roku stwierdziliśmy, że weźmiemy udział w losowaniu startu na Absa Cape. Niestety się nie udało i wtedy Sławek wpadł na pomysł, żeby wziąć udział w innych imprezach z serii Epic, co pozwoli dostać się na tę docelową. W 2018 roku polecieliśmy do Nowej Zelandii na „The Pionier”. Była to dla nas niesamowita przygoda połączona ze zwiedzaniem tego pięknego, zielonego kraju. Dużym wyzwaniem była aklimatyzacja, której wymagała od nas 12 godzinna różnica czasowa. Następnie w 2019 roku przejechaliśmy Swiss Epic, gdzie doświadczyliśmy rewelacyjnej organizacji (jak w szwajcarskim zegarku) i widoków zapierających dech w piersiach. Na początku 2020 roku po kolejnym nieudanym losowaniu na Absa Cape Epic, daliśmy ogłoszenie, że odkupimy pakiet. Udało się, ale plany przejazdu tego wyścigu zniwelowała pandemia…

Wróciliśmy w pięknym stylu w 2022 roku. Oczywiście wojna w Ukrainie nas trochę przestraszyła, baliśmy się że mogą odwołać zawody, ale te mimo wszystko się odbyły. Pojechaliśmy tam spełnić swoje marzenie, które kiełkowało w nas długo, a staraliśmy się je zrealizować od 5 lat i w końcu to zrobiliśmy! Każdy z nas ciężko trenował – ja pod okiem trenera personalnego Cezarego (@cezaryfitbike) oraz trenera jazdy rowerowej, Michała  (@bogdziewiczcoach). Szczególne podziękowania ode mnie dla obu panów!

Wyścig był spełnieniem naszych marzeń i oczekiwań, ale był niesamowicie wymagający. Prawie 700 kilometrów w 8 dni, niespełna 17000 metrów przewyższeń w przeciągu 8 dni – bardzo intensywny wysiłek niestety zebrał żniwo…zmarło dwóch kolarzy biorących udział w rywalizacji, a z ponad 550 zespołów ukończyło tylko 359. Z ambicji uzyskania wysokich miejsc przeszliśmy więc do ambicji ukończenia wyścigu cali i zdrowi. Oczywiście duch walki oraz siła w nogach nie opuszczała drużyn, które plasowały się na górze tabeli i walczyły o zwycięstwo – to jednak byli tytani pracy i terminatorzy w swoim fachu. Niesamowicie było zobaczyć z bliska gwiazdy pierwszych stron gazet rowerowych i portali sportowych na żywo. Dodatkowo poznaliśmy tam wielu fantastycznych ludzi, naszych opiekunów wyścigu, organizatorów transportu między miasteczkami, nasze masażystki. Wszystkim serdecznie dziękujemy za pomoc i udział w naszym póki co, największym przeżyciu!

Finalnie daliśmy radę, choć nie obyło się bez małych strat. Sławek obił sobie żebra, a ja kolano. Poza tym doprowadziłem swoje stopy do ruiny po czwartym etapie. Musiałem bowiem 5 razy zmieniać dętki i ratować opony, a przez ostatnie trzy kilometry biegłem z rowerem do mety, bo już nie miałem nic na wymianę.

Jeśli chodzi o organizację, to była ona rewelacyjna. Oprawa całego wyścigu na najwyższym poziomie, marketingowo to inne zawody powinny się uczyć od Absa Cape Epic, jak to robić. Co do zapewnionych posiłków, punktów nawadniania, itp. to podobno w poprzednich latach wyglądało to dużo lepiej, ale my byliśmy bardzo zadowoleni. Czuć było, że te zawody są ukierunkowane na człowieka. My jako zawodnicy byliśmy najważniejsi, załatwienie jakiejkolwiek sprawy było bezproblemowe.

I tak kończąc, wjeżdżając na metę w Val de Vie, po ciężkich etapach i ostrym wycisku, wypruci z sił i obolali, nie czuliśmy tej radości i entuzjazmu co w poprzednich wyścigach, ale dotarło to do nas dopiero po chwili. Ekscytacja i radość ukończenia wymarzonego wyścigu była wielka, a zostanie Epic Legends, jak już wspomniałem, byłą wypadkową, ale jaką fantastyczną. Jesteśmy pierwszymi Polakami na liście Epic Legends. WOW!

Dziękujemy za wsparcie i trzymanie kciuków przez wszystkich, którzy nam kibicowali, szczególnie naszym rodzinom.”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here