Krzysztof Łukasik – sensacja zeszłorocznego sezonu MTB w Polsce. Medalista Mistrzostw Polski w XCO i XCM, zwycięzca Pucharu Polski XCO, Akademicki vice – mistrz Świata. Rozmowa o nowych barwach, chwilach zwątpienia, zeszłym sezonie, planach na obecny sezon, wsparciu ze strony trenera oraz najbliższych, przepisie na sukces i…oczywiście o pizzy! Zapraszamy do lektury.
Namtb.pl: Zacznijmy od Twoich nowych barw – jak się czujesz w nowym teamie? Czy zdążyłeś się zaaklimatyzować w „czerwonym pociągu”?
Zdecydowanie tak. Będąc zupełnie szczerym, nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać w JBG2. Jestem jednak pozytywnie zaskoczony :). Miałem już okazję być z chłopakami na kilku wyjazdach. Pod koniec stycznia, blisko 2 tygodnie spędziłem wraz z Kubą, Mateuszem i Łukaszem nieopodal San Remo we Włoszech, gdzie przygotowywaliśmy się do sezonu. W lutym całą drużyną pojechaliśmy na Mediterranean Epic. Oba te wyjazdy wspominam bardzo dobrze, pomimo nie najlepszego wyniku w Hiszpanii.
Namtb.pl: Wróćmy na chwilę do zeszłego sezonu: Akademickie v-ce Mistrzostwo Świata, Akademickie Mistrzostwo Polski, 3 miejsce MP XCO, 2 miejsce MP Maraton, wygrana w klasyfikacji generalnej Pucharu Polski XCO, wygrana UCI Marathon Series w Jeleniej Górze. Spodziewałeś się takich wyników przed sezonem 2018 ?
Trochę się tego wszystkiego nazbierało. Nie ma wątpliwości, że moja dyspozycja i wyniki zaskoczyły również mnie. Tym bardziej że jeszcze w lutym nie wyglądało to najlepiej. W wyniku pewnych zawirowań pozostałem bez drużyny i możliwości finansowych, aby w satysfakcjonujący mnie sposób robić to dalej. Ponadto, moje „watty” generowane na treningach też nie wskazywały na jakiś mega progres. Nie ma co ukrywać, był to ciężki okres i przez kilka dni atmosfera panująca wokół mnie była dosyć „gęsta”. Na szczęście dzięki bezinteresownej pomocy wielu osób, udało się to jakoś posklejać i efekty nie były najgorsze. Cała ta sytuacja dosyć dobitnie pokazała mi, że nie można zbyt szybko się zrażać i trzeba wytrwale dążyć do celu.
Namtb.pl: Mógłbyś zdradzić, który z wyścigów z zeszłego sezonu wspominasz najlepiej?
Medal Akademickich Mistrzostw Świata brzmi dobrze, ale już wielokrotnie podkreślałem, że poziom tego wyścigu znacząco odbiegał od normalnego czempionatu. Bez wątpienia wyjazd do Portugalii zawsze będzie miłym wspomnieniem – cała ta otoczka, kadrowe ciuszki itd., ale to jednak lipcowe Mistrzostwa Polski XCO uważam za swój największy sukces. Myślę, że mało osób stawiało mnie wtedy w gronie pretendentów do medalu. Ponadto, Mistrzostwa odbywały się w Mrągowie, mieście w pewnym sensie związanym z moją byłą drużyną. Dzięki temu sporo osób bezpośrednio ze mną związanych, w tym rodzice, siostry i trener, mogły na żywo oglądać moje męki i mam nadzieje, cieszyć się razem ze mną. Oprócz tego był jeszcze niezapomniany doping – jadąc przez moment z Markiem i Bartkiem miałem wrażenie, że to właśnie mi sprzyja najwięcej osób.
Namtb.pl: Masz dobre wyniki zarówno w cross-country, jak i w maratonie. Która z form ścigania pasuje Tobie bardziej?
Myślę, że swoją opinie uzależniam od ostatnich wyników. Po udanych MP XCO i AMŚ XCO mówiłem sobie, że chcę jeździć tylko i wyłącznie XCO. Natomiast po weekendzie w Jeleniej Górze, gdzie sobotnie XCO zupełnie mi nie wyszło, moja opinia zmieniła się o 180 stopni i bardziej skłaniałem się już w stronę maratonów. Tak jak już wspominałem na początku, w tym roku po raz pierwszy miałem okazję wystartować w etapówce i pomimo faktu, że cały ten wyścig trochę mnie przerósł, uważam, że była to fajna impreza. Na marginesie – styl YOLO (przyp. red. z angielskiego „żyje się tylko raz”) od pierwszego kilometra pierwszego etapu nie sprawdza się najlepiej. Następnym razem podejdę do tematu z większą rozwagą i pokorą. :). A wracając do głównej myśli – ku mojemu zadowoleniu znalazłem się w drużynie, która nie koncentruje się na jednej dyscyplinie. Mam więc nadzieję, że z powodzeniem będę łączył XCO i z maratonami.
Namtb.pl: Bez wątpienia byłeś największą sensacją zeszłorocznego sezonu MTB w Polsce. Jaki jest przepis Krzysztofa Łukasika na tak znakomite rezultaty i tak imponujący progres?
Nie jeść za dużo ciastek :). Tak naprawdę największą różnicą przed i w trakcie sezonu 2018 w stosunku do lat poprzednich było moje podejście do jedzenia, a co za tym idzie także i wagi. W zeszłym roku byłem zauważalnie lżejszy. Wszystkich jednak uspokajam, nadal nie jestem w tej sprawie jakimś ortodoksem i uważam, że pizza dzień przed wyścigiem to obowiązkowa pozycja, jeśli myśli się o dobrym wyniku. Poza tym moja edukacja powoli zmierza ku końcowi (niestety w bardzo mozolnym tempie), a co za tym idzie, zajęć na uczelni miałem już zdecydowanie mniej. Dzięki temu miałem pewnie trochę więcej czasu na poleżenie, a jak wszyscy wiemy, na pewnym etapie ma to coraz większe znaczenie.
Namtb.pl: Często zdarza się, że zawodnicy z „Elity” są już wypaleni. W Twoim przypadku wygląda to wręcz odwrotnie – dopiero w Elicie rozkręciłeś się na dobre. Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z kolarstwem? Mógłbyś opowiedzieć w dużym skrócie, jak wyglądała Twoja droga do tego, aby być w tym miejscu, w którym jesteś w tej chwili?
Po pierwsze, nie zacząłem zbyt wcześnie. Za swój prawdziwy początek uważam sezon 2015, kiedy to rozpocząłem współpracę z Adamem Starzyńskim. Bez wątpienia, na przestrzeni tych kilku lat, Adam bardzo przyczynił się do osiąganych przeze mnie wyników. Bardzo cenię sobie naszą współpracę, czego chyba najlepszym potwierdzeniem jest fakt, że od sezonu 2015 (był to dla mnie ostatni rok w kategorii orlika, reprezentowałem wtedy barwy Warszawskiego Klubu Kolarskiego), nadal współpracujemy. Tak jak słusznie zauważyłeś, ten przełom orlika i elity jest czasem, gdy większość zawodników kończy z kolarstwem. Powodów pewnie jest wiele – koniec studiów i rozpoczęcie pracy zawodowej, chęć usamodzielnienia się czy po prostu znudzenie sportem. Ja mam to szczęście, że moje najbliższe otoczenie, narzeczona i rodzice, wspierają mnie w tym co robię. Bez wątpienia, jest to dodatkowa motywacja, żeby robić to dalej i możliwie jak najlepiej. Pewnie nie powiem nic odkrywczego, mówiąc, że to bardzo ważne. Z moich obserwacji wynika jednak, że wcale nie jest to takie oczywiste.
Namtb.pl: Ostatnie lata łączyłeś treningi z nauką na ciężkich studiach. Jak obecnie wygląda sytuacja? Czy awans do grupy zawodowej sprawił, że poświęciłeś się kolarstwu w 100% ?
Mój kierunek studiów może nie jest jakiś spektakularnie trudny. Z drugiej strony jednak daleko mi do geniusza, dlatego też dzienne studia na Politechnice wymagały ode mnie trochę zaangażowania. Faktem jest, że przez kilka lat (aż wstyd mi myśleć jak wiele) chodziłem na wydział Fizyki codziennie lub prawie codziennie. Możliwe, że gdybym w 2016 czy 2017 miał trochę więcej czasu to te wyniki sportowe byłyby jeszcze lepsze, mimo wszystko nie żałuję. W tym roku mój „rytm dobowy” podporządkowany jest głównie kolarstwu, aczkolwiek czasami muszę pojawiać się na uczelni. W tym miejscu pozwolę sobie na małą prywatę – przed kolejnym, n-tym podejściem do egzaminu z mechaniki kwantowej desperacko szukam pomocy. Chętnie wysłucham każdej porady. 🙂
Namtb.pl: Jesteś już po pierwszych startach w tym sezonie. Ja je oceniasz?
Tak jak już wspominałem mam za sobą etapówkę w Hiszpanii i XCO w Portugalii. Oba te wyścigi stały na wysokim poziomie sportowym, więc wyniki nie są spektakularne. Tym bardziej, że start w Hiszpanii potraktowałem raczej treningowo. W ogóle jest to dla mnie nowa sytuacja, bo nigdy jeszcze nie zacząłem sezonu tak wcześnie. Mając na względzie fakt, że do października jeszcze dużo czasu, jestem spokojny i wraz z Trenerem Adamem Starzyńskim, na razie nie planuje szczytów formy. Swoich fanów uspokajam – wszystko jest pod kontrolą.
Namtb.pl: Mógłbyś zdradzić, jakie są Twoje plany startowe na dalszą część sezonu?
W najbliższy weekend wraz z całą drużyną jadę do Austrii. W kolejnym tygodniu prawdopodobnie wystartuję na pierwszej edycji Pucharu Polski XCO w Białymstoku (te ciągnące się studia spowodowały, że nie mogę pozwolić sobie na dłuższy, zagraniczny wyjazd). Przed świętami mamy jeszcze zaliczyć jeszcze Bike Maraton i Puchar Słowacji XCO. Wszystko wskazuję na to, że w maju skoncentruję się na wyścigach XCO, a dalsze starty uzależnione będą od mojej dyspozycji… Chyba nie ma co mówić o jakiś konkretach.
Namtb.pl: Na koniec pytanie o sprzęt. W tym roku Twój team przesiadł się na rowery marki Giant. Jak wrażenia z jazdy? Startujesz na fulu, czy „sztywniaku”? A może masz wybór w tej kwestii w zależności od charakteru trasy?
To kolejna nowość. Wcześniej nie miałem okazji jeździć na fullu. Ponadto nasze rowery wyposażone są w opuszczane sztyce JBG2-DPS. Różnica jest ogromna. Bardzo się cieszę i myślę, że to właśnie na rowerze z pełnym zawieszeniem będę startował. Zresztą, taki jest też trend na świecie. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie jest to kwestia marketingu dużych firm. Taki rower naprawdę daje dużo więcej możliwości w stosunku do sztywniaka.
Namtb.pl: Dziękujemy za poświęcenie czasu na udzielenie odpowiedzi. Powodzenia w sezonie!
Również dzięki i do zobaczenia na zawodach!