Namtb.pl: Cześć! Jesteś jednym z najbardziej utytułowanych zawodników krajowego MTB. Ścigasz się w polskim peletonie od wielu lat, zarówno na szosie, jak i na rowerze górskim. Powiedz, jakie zmiany dostrzegasz na przełomie lat na krajowym podwórku? Jak można odnieść polski poziom do areny międzynarodowej i czy w trakcie trwania kariery zaobserwowałeś w tej kwestii jakieś zmiany?
Zgadza się. W zawodach biorę udział od 1996 roku, więc niektórych kolarzy, którzy teraz się ścigają, nie było jeszcze na świecie ;). Zawodowym kolarzem jestem od 2005 roku gdzie jako pierwszoroczny młodzieżowiec zająłem 11 miejsce na Mistrzostwach Świata XCO. Później było 14 i 5 miejsce na zawodach tej samej rangi i szczerze mówiąc, dopiero ten ostatni wynik był dla mnie satysfakcjonujący. Warto podkreślić, że jestem rocznikiem 86′, czyli rówieśnikiem Nino Schurtera, Tempiera i Skarnitzla oraz rok młodszy od Kulhavego czy Fulgsganga, więc to są kolarze, z którymi się ścigałem. Myślę, że mamy duży problem z młodzieżą, która zdecydowanie mierzy zbyt nisko i zadowala się miejscami w drugiej, trzeciej, a nawet w czwartej dziesiątce. Zbyt mało od siebie wymagają i to przekłada się na wyniki na arenie międzynarodowej. Przeszedłem w kolarstwie bardzo wiele, ale zawsze przede wszystkim wymagałem najwięcej od siebie. Nie przeszkadzało mi, kiedy w juniorach miałem chyba najgorszy rower z pierwszej dwudziestki o ile nie w całym peletonie, żeby wygrać klasyfikację generalną prestiżowego wtedy wyścigu Grand Prix Langa i kilka dobrych wyścigów na szosie takich jak Złote Koło w Dobczycach. Teraz młodzi kolarze mają duże wymagania odnośnie sprzętu, przygotowań itp. stawiając równocześnie bardzo nisko poprzeczkę, jeśli chodzi o siebie samego. Nie można oczywiście generalizować, ale myślę, że naszą młodzież stać na wiele więcej.
Namtb.pl: Przez ostatnie dwa lata piastowałeś tytuł Mistrza Polski w maratonie. W tym roku twoja dominacja została przerwana przez Adriana Brzózkę. Co sądzisz o swoim następcy i jak oceniasz zdominowaną przez zawodników JBG-2 rywalizację na Mistrzostwach Polski w Gdyni?
Ciężko mi się odnieść do tego wyścigu, ponieważ nie było mi dane w nim wystartować. Nie zmienia to faktu, że byłem w Gdyni i widziałem wszystko, co się działo w trakcie zmagań. Odnośnie przebiegu wyścigu – no cóż – pomimo że kibicowałem i bardzo chciałem, żeby koszulka została w mojej Drużynie CST 7R MTB Team, a Karol Rożek był naprawdę świetnie przygotowany, to ekipa JBG-2 pojechała wyścig bez błędów taktycznych i w pełni wykorzystała swoją „siłę rażenia”. W pierwszej części sezonu, kiedy ścigałem się normalnie, potrafiliśmy rozstrzygać takie wyścigi na naszą korzyść, ale teraz zabrakło pomocy dla Karola w decydujących momentach. Nowy Mistrz Kraju, tak jak już mówiłem w innych wywiadach, zasłużył na ten tytuł i jestem pewien, że będzie godnie nosił Koszulkę. To pewnego rodzaju rola ambasadora konkurencji i całego kolarstwa w kraju. To coś zdecydowanie więcej niż prestiż, ale przede wszystkim obowiązek godnego noszenia i bycia głównym przedstawicielem Maratonów MTB na wszystkich wyścigach.
Namtb.pl: Jesteś „głową”, jeśli można tak powiedzieć, drużyny CST 7R MTB Team. W tym roku mieliście kilka sukcesów, głównie za sprawą Karola Rożka, który walczył jak równy z równym z zawodnikami JBG-2. Jednak reszta drużyny też spisała się bardzo dobrze. Jak podsumujesz ten sezon?
Uważam, że każdy z zawodników zrobił kawał dobrej roboty. Swoim podejściem, zaangażowaniem i oczywiście wynikami wszyscy dołożyli swoje cegiełki do tego, że sezon możemy uznać za bardzo udany. Warto podkreślić, że nasza Drużyna przez duże „D” to coś więcej niż grupa ludzi jeżdżących na rowerze. Relacje między zawodnikami, sponsorami i partnerami grupy są naprawdę dobre. To jednak ludzie tworzą atmosferę.
Namtb.pl: Ostatnio w mediach wywołana została mała burza dotycząca braku męskiego reprezentanta Polski na Mistrzostwach Świata w maratonie. Proszę, odnieś się do tego, czy twoim zdaniem przynajmniej Mistrz Polski nie powinien pojawić się na tak ważnej imprezie, tym bardziej że odbywała się ona w Szwajcarii, czyli relatywnie nie tak daleko?
Tak widziałem, że zdania na ten temat były podzielone i nawet udzieliłem się w jednej z dyskusji. Moje zdanie, zawodnika, który 13 razy był Mistrzem Polski i ma w swoim dorobku srebrny medal Mistrzostw Świata oraz kilka świetnych występów na Pucharach Świata XCO jest takie, że aby jechać na imprezę tej rangi to trzeba mieć coś do pokazania. Jechać na Mistrzostwa Świata tylko po to, żeby „tam być” jest kompletnie bez sensu. Miejsce w drugiej czy trzeciej dziesiątce też by mnie nie satysfakcjonowało. Mówiliśmy o tym na początku rozmowy odnośnie podejścia i wymagań wobec siebie samego. Zbyt bardzo szanuję biało czerwone barwy, żeby jechać na „wycieczkę”. Podobną sytuację mieliśmy w tym roku ze startem Michała Kwiatkowskiego na Mistrzostwach Świata na szosie. Nie pojechał, bo nie był w dyspozycji, która by go zadowalała i trzeba to zrozumieć i przede wszystkim, nie tylko zaakceptować i uszanować, ale docenić. I nie chodzi tutaj o koszty wyjazdu, bo nasza drużyna wysłała na swój koszt Michalinę Ziółkowską, tylko o cele. Myślę, że takie podejście mają też bracia Brzózka i każdy szanujący siebie i stroje z Orzełkiem zawodnik.
Namtb.pl: Wiemy, że nie jest to najszczęśliwszy dla Ciebie sezon. Borykasz się z problemami zdrowotnymi, które wykluczyły Cię ze startów. Jednak można było zobaczyć Dariusza Batka w trochę innej roli: spikera, pomocy technicznej, a przede wszystkim wsparcia i lidera drużyny. Jak odnajdujesz się w tej sytuacji? Która z tych nowych ról najbardziej ci odpowiada? Może były jeszcze jakieś inne role, których nie udało nam się zaobserwować?
Najbardziej zdecydowanie odpowiada mi rola zawodnika 🙂 Natomiast w każdej z wymienionych przez Ciebie ról odnajdywałem się nie najgorzej. Zależało mi na tym, żeby być z Teamem na zawodach, dawać wsparcie i dzielić się doświadczeniem. Pomagałem jak tylko mogłem, ale jak mi to wychodziło, trzeba zapytać zawodników :).
Karol Rożek dodaje: Darek bardzo dobrze odnajduje się w roli managera, pomocnika i mentora w drużynie. Ma ogromne doświadczenie i zna kolarstwo od podszewki, więc wie czego potrzeba do dobrego funkcjonowania drużyny.
Namtb.pl: Czy w związku z problemami zdrowotnymi planujesz już coś na przyszły sezon czy raczej skupiasz się na zdrowiu i nie wybiegasz w przyszłość? Czy jako drużyna macie jakieś cele na rok 2020? Planujecie jakieś transfery, zmiany kadrowe?
Mam nadzieję, że do przyszłego roku po problemach nie będzie nawet śladu i sezon rozpocznę normalnie jako zawodnik. Jak co roku będą jakieś zmiany i transfery, ale za wcześnie, żeby mówić o konkretach. W planach mamy dwa największe Polskie cykle maratonów oraz przynajmniej kilka maratonów UCI za granicą.
Namtb.pl: W przyszłym roku Mistrzostwa Europy w maratonie odbędą się w Portugalii, a światowy czempionat w Turcji. Czy planujecie wyjazd na którąś z tych imprez? Tegoroczna miejscówka Mistrzostw Polski została odebrana przez środowisko raczej pozytywnie i nie była taka łatwa, jak mogłoby się to wydawać. Niestety związek nie podał jeszcze przyszłorocznego organizatora. Czy 7R CST MTB Maraton będzie ponownie starał się o organizację tej imprezy w Gdyni?
Starty w tych imprezach zależą przede wszystkim od dyspozycji bezpośrednio przed nimi. Będziemy je mieli na pewno w planie startowym, ale czy pojedziemy, okaże się na 2-3 tygodnie przed startem. Maraton 7R CST MTB Gdynia wypadł naprawdę dobrze i myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby powtórzyć tam Mistrzostwa Polski, zwłaszcza że trasa odpowiada profilem Mistrzostwom Świata.
Namtb.pl: Jak zapatrujesz się na aktualną sytuację w Polskim Związku Kolarskim? Ostatnia konferencja na temat zadłużenia związku nie nastrajała zbyt pozytywnie. Czy wiszące nad związkiem widmo upadku nie przeraża Cię w kontekście utrudnionej drogi do startów międzynarodowych pod szyldem krajowym?
Sytuacja w PZKol od jakiegoś czasu jest bardzo trudna. Przeraża mnie natomiast dużo bardziej nagonka na Związek, który pomimo problemów stara się funkcjonować. Załatwiałem tam kilka spraw i nigdy nie zostałem bez pomocy. Jest za to dużo „krzykaczy” i ludzi wylewających swoje zdanie na temat związku tylko nikt z nich nie zrobi nic, żeby to zmienić. Zauważyłem przykrą tendencję do narzekania na wszystko i na wszystkich. Jeśli się nie mylę, takich ludzi nazywa się „malkontentami”. Oczywiście życzyłbym sobie, żeby PZKol funkcjonował normalnie, miał płynność finansową i pieniądze na szkolenie oraz wyjazdy zagraniczne, ale sytuacja jest taka, a nie inna i trzeba to zaakceptować. Jeśli nie mogę pomóc, to nie będę przeszkadzał, ani narzekał. Mamy takie klocki i bawmy się tym, co mamy.