Pierwsze dni jesieni nie muszą oznaczać końca sezonu rowerowego. Wręcz przeciwnie – to czas, kiedy startują zawody przełajowe. Ściganie w arcytrudnych warunkach, walka z błotem, dźwiganie roweru – oto codzienność przełajowców. Chcesz spróbować, czy to dla Ciebie?
Kolarstwo przełajowe – skąd rosnąca popularność?
Początek jesieni to czas, kiedy zarówno kolarze amatorsko ścigający się w MTB, jak i na szosie, spotykają się w przełajach. Na czym polega ta odmiana kolarstwa? W największym skrócie – to rodzaj kolarstwa uprawianego na rowerach o konstrukcji zbliżonej do rowerów szosowych, ramie pozbawionej elementów amortyzujących i z kierownicą typu „baranek”. Zawody są rozgrywane na dość trudnych trasach terenowych obfitujących w liczne przeszkody, które zmuszają zawodnika do schodzenia z roweru i przenoszenia go.
Kolarstwo przełajowe stanowi ważne uzupełnienie kalendarza startów dla kolarzy szosowych i górskich. Przykład? Mathieu van der Poel, wielokrotny mistrz świata i Europy w przełajach, ale też medalista mistrzostw świata i Europy w kolarstwie szosowym i górskim.
– Myślę, że wzrost popularności przełajów jest związany z podobnymi aspektami, których sama poszukiwałam na początku, a była to alternatywa do siłowni czy trenażera oraz sposób na coraz krótsze zimowe dni. Stopniowo poznając tą dyscyplinę można zauważyć, że jest to połączenie przyjemnego z pożytecznym. Ograniczamy trenażer do minimum, wychodzimy z domu, pracujemy nad techniką, hartujemy organizm, trenujemy krótko – efektywnie, ale intensywnie – mówi Zuzanna Krzystała, zawodniczka Volkswagen Samochody Użytkowe MTB Team, która w przełajach ściga się zaledwie od roku. Decyzję podjęła spontanicznie, a początki były trudne – walka z trasą, sprzętem i organizmem z czasem wychodziła jednak coraz lepiej.
– Pierwszy mój start był naprawdę spontaniczny, miałam olbrzymie braki związane z techniką, ale wspominam go bardzo dobrze. Z perspektywy czasu uśmiecham się, gdy sobie przypomnę miejsca na rundzie, w których straciłam niepotrzebnie wiele sił, próbując zrobić wszystko na siłę. Udało mi się w ekspresowym tempie nadrobić podstawy przełajowe i zdobyć srebrny medal na Mistrzostwach Polski, głównie dzięki współpracy z trenerem Bogdanem Czarnotą – dodaje.
Po pierwsze: Łatwo zaplanujesz rundę w terenie
Specyfika przełaju pozwala na łatwe zaplanowanie rundy na przykład w pobliskim parku, na opuszczonym boisku, w lesie, na polnym nieużytku. Dodatkowe przeszkody możemy zorganizować sami, a jeszcze ciekawiej się robi, gdy zmienia się pogoda i tym samym warunki – od suchych szybkich, przez lepkie błotniste aż po zamarznięte i bardzo śliskie.
Po drugie: Dzieje się!
Zawodnicy startujący w przełajach podkreślają ich widowiskowość.
– Na trasie mamy zestawienie krótkich podjazdów, ostrych zjazdów, różnych nawierzchni (grząskiego piasku, trawy, błota, asfaltu, leśnych ścieżek), sztucznych przeszkód, schodów do. Podczas wyścigu dzieje się naprawdę sporo, sytuacja cały czas dynamicznie się zmienia na samej rundzie jak i na boksach technicznych: są defekty, upadki, efektowne skoki, ucieczki, wymiany kół, rowerów i to wszystko w niespełna godzinę! – podkreśla zawodniczka ekipy Volkswagena.
Po trzecie: Wszechstronny trening
Kolarstwo przełajowe pozwala rozwijać się w różnych kierunkach, ponieważ zawodnik musi wykazać się połączeniem: siły, wytrzymałości, dynamiki, bardzo dobrej techniki, ale też być przygotowanym na zmienne warunki.
– Warto popracować w okresie zimowym nad górnymi partiami ciała, które często zaniedbujemy w sezonie letnim. Przełaj to nie tylko rower, więc można urozmaicić treningi zimowe o bieganie a pojawiające się na zawodach strome, błotniste górki czy schody będą mniej bolesne. Dodatkowo przydają się ćwiczenia na mięśnie głębokie czy treningi związane z poprawą równowagi, pola widzenia i refleksu – opowiada Zuzanna Krzystała.
Po czwarte: To sport dla każdego
Każdy może spróbować sił w przełajach, ale nie każdy musi się ścigać. Dla osób lubiących sport to wspaniała alternatywa na przykład dla tradycyjnych sportów zimowych. W przypadku ścigania na wyższym poziomie, trzeba poświęcić trochę więcej czasu na treningi, zmierzyć się z różnymi warunkami, dać z siebie wszystko podczas piekielnej godziny i co najważniejsze posiadać minimalne zaplecze sprzętowe. Klucz to jednak właściwy ubiór. Dobrym rozwiązaniem są popularne na przełajach kombinezony, które zapewniają swobodę ruchu i pozostają na miejscu przy wszystkich akrobacjach. W momencie, gdy zaczynają się bardzo niskie temperatury największym problemem jest chyba doskwierające zimno w ręce i stopy. Tutaj sprawdzą się dobre, co nie znaczy, że drogie – rękawiczki, ochraniacze na buty czy ciepłe skarpetki, ale wszystko z umiarem tak, aby stopa miała trochę swobody. Rewelacyjnym rozwiązaniem są różnego rodzaju maści oraz olejki rozgrzewające stosowane w szczególności na nogi.
Po piąte: Bogaty kalendarz zawodów
Kalendarz przełajowy jest naprawdę bogaty, praktycznie, co weekend odbywają się zawody w Polsce jak i za granicą. Warto pamiętać, iż spontanicznie organizowanych jest wiele weekendowych spotkań a w ostateczności pozostaje namówić rowerowych znajomych na wspólne zimowe szaleństwo.
Sezon przełajowy w Polsce rozpoczyna się nieco później niż za granicą. Październik to czas, gdy sezon letni pokrywa się z zimowym i w kraju mamy jeszcze do wyboru sporo maratonów. W listopadzie wybór powinien być już naprawdę spory. – Czasem robi się ciekawie – w sobotę po maratonie trzeba odstawić górala, a w niedzielę rano wsiąść na przełaj. Na przełaju jest krótko, ale treściwie, dlatego z niecierpliwością czekam na pierwsze treningi i starty, w ten sposób odpoczywam od długich maratonów i roweru górskiego – dodaje zawodniczka.