Reprezentanci Warszawskiego Klubu Kolarskiego podsumowują start w Pucharze Świata | PŚ NMNM

0
fot. Zuzanna Wieczorek

Dla większości zawodniczek oraz zawodników Warszawskiego Klubu Kolarskiego sezon rozpoczął się już kilka tygodni temu. Start w Pucharze Świata w Novym Mescie na Morave był jednym z celów na ten sezon oraz kolejnym etapem przygotowań do kluczowych imprez, które odbędą się w czerwcu. Przeczytajcie komentarze postartowe:

Klaudia Czabok

„Za mną długo wyczekiwany Puchar Świata. Pierwszy w tym sezonie tak wielki zjazd topowych zawodników. Nowa odsłona, nowe regulacje. Byłam ciekawa wszystkich nowości, ciekawa która z dziewczyn będzie tą TOP i ciekawa jak ja uplasuje się w tej stawce.

Zasypiając w sobotę zastanawiałam się jaki rezultat byłby na miarę moich możliwości, ale aktualnie na świecie jest tak dużo dobrych zawodniczek, że ciężko mi było dokonać takich szacunków. Wiedziałam, że jestem w dobrze przygotowana do tego wyścigu i po prostu chcę zobaczyć na co mnie stać!

Pozycja startowa 67 na 93 zgłoszone zawodniczki nie dawała mi rewelacyjnego otwarcia wyścigu. Liczyłam się z tym. Tutejsza rozbiegówka jest dość szeroka i przy naprawdę dobrej dyspozycji można zaliczyć piękny awans, aczkolwiek jak się przesadzi, to spłacanie długu tlenowego… Trzeba to wypośrodkować! Byłam czujna. Pierwszy podjazd z rezerwą, na drugim stopniowo coraz więcej mocy i na „BMX” prawa, czyli szersza i mniej wybierana linia. Mam nadzieję kiedyś zmienić ten przepis na start w NMNM, ale przy aktualnej pozycji i dyspozycji tak trzeba 😉

1:22 straty i 54 pozycja po rozbiegówce. Zaczynamy rundę właściwą!

Czuję się dobrze, jestem skupiona na optymalnej jeździe. Wszechobecna wrzawa wokół trasy pozytywnie mobilizuje do jazdy na 100%. Walka o lokaty trwa w najlepsze. Mocno pod górę, płynnie w dół. Nie mam pojęcia która jadę, wiem że na razie nie ma to większego znaczenia. Moje nogi kręcą się rewelacyjnie, a na niektórych fragmentach kibice krzyczą moje imię. Uwielbiam to uczucie.

Pierwszą pełną rundę kończę na 52 pozycji, ale mając kontakt z grupą i osłaniając się od wiatru na dłuższej prostej. Gdy tylko przestaje to być zasadne, znów rozpoczynam walkę o pozycje. Dosłownie chwilę przed sobą widzę Janę Belomoiną, za sobą Islę Short. To są naprawdę dobre zawodniczki! Dodaje mi to pewności siebie. Po tej (drugiej pełnej) rundzie zaplanowałam wyzwanie w postaci zmiany bidonu. Dlaczego wyzwanie? Bo w tym roku box wygląda inaczej. Do tej pory mieliśmy 2 boxy na podjazdach, na których mogłyśmy pobierać bidony/żele i korzystać z pomocy mechaników. Teraz 1 box był tylko techniczny, a drugi znajdował się na arenie i wymagał zjechania z asfaltowej drogi na trawę oraz obrania ścieżki „feed” bądź „tech” zone.

Bidon wymieniony, aktualna pozycja- 50; do pokonania jeszcze 4 pełne rundy.

Walczę dalej, ale zaczynam odczuwać drobne problemy. Coś mój łańcuch nie dogaduje się idealnie z kasetą. Przerzutka się rozregulowała? Nie wiem. Jadę dalej z nadzieją, że nie utrudni mi to zanadto rywalizacji. Przez dłuższą chwilę wszystko jest okej. Jadę, walczę i u schyłku rundy, kiedy już pokonałam AC/DC, nagle odwraca mnie bokiem. Tylne koło mi staje i słyszę zgrzyt. Szybko zeskakuję z roweru i szukam winowajcy. Ośka wystaje. Wykręciło mi się koło. Nie mam ze sobą narzędzi. Wciskam ośkę nasadą dłoni z powrotem na miejsce i próbuję jechać dalej. Bardzo niepewnie, ale dystans do boxu nie jest duży. Zjeżdżam do strefy tech zone. Koło znowu staje. Zeskakuję, biegnę kawałek, ale moi są na samym końcu. Ponownie dopycham oś dłonią i podjeżdżam jeszcze kawałek krzycząc, że odkręciło mi się koło. Ekipa stoi w gotowości z nowym kołem i narzędziami. Są zdziwieni, że nic nie trzeba zmieniać, szybko dokręcają koło. Wskakuję i jadę dalej. Boję się czy czegoś nie uszkodziłam. Próbuję zapanować nad myślami. Coś takiego nie miało prawa się stać. Straciłam 10 pozycji. Muszę na nowo odnaleźć się w stawce. Znaleźć swoje tempo. Na tej rundzie zyskuję 2 pozycje. Na kolejnej już udało się zapomnieć o defekcie. Jestem w wyścigu. Widzę jak się zbliżam do kolejnych zawodniczek. Przed długimi podjazdami rzucam sobie wyzwanie by awansować jak najwięcej pozycji. Czuję się mocna i pewna siebie. Awansuję 4 pozycje i widzę dziewczyny, z którymi jechałam przed defektem. Na ostatniej rundzie wykręcam swój najlepszy czas! Nie muszę już oszczędzać sił. Kolejne 4 pozycje w górę.

Na metę wjeżdżam na 50 pozycji! Wiem, że pojechałam najlepiej jak mogłam i jestem z siebie bardzo zadowolona. Było cudownie! Tylu kibiców, tyle emocji. Dziękuje wszystkim za doping! Nove Mesto ma w sobie coś niesamowitego. Cieszę się, że zawsze się tu zjeżdża tylu kibiców z Polski. Super, że jesteście.

Dziękuję reprezentacji za udany wyjazd kadrowy, dobrą atmosferę i obsługę. Jestem bardzo dumną startując w barach narodowych, uważam że tworzymy coraz lepszą drużynę!”

Hanna Mazurkiewicz

„Cała atmosfera wyjazdu do NMNM była świetna. Sam wyścig był jednym wielkim przebijaniem się do przodu (w moim przypadku z 63 na 33 pozycję). Idealna trasa XCO – każdy zjazd techniczny, ciężkie i również techniczne podjazdy. Cała trasa naszpikowana korzeniami. Niesamowita ilość kibiców, których doping niósł na podjazdach. Wszystkie te elementy składają się na super wyścig i kolejne zebrane doświadczenie.”

fot. Marta Turoboś

Alicja Matuła

„Puchar Świata w NMNM to było coś niesamowitego! Ten klimat, te emocje, ta trasa, dzwonki i głosy setek kibiców na trasie niosące na przód – uczucie nie do opisania! Trasa bardzo ciekawa – dużo ciężkich podjazdów i technicznych zjazdów, mega mi się podobała. W sobotę o 10:30 stanęłam na starcie, zielone światło i rozbiegówka, która była bardzo nerwowa, dużo kraks, ale mi na szczęście udało się je ominąć. Wyścig kończę udanym finiszem na 44 pozycji. Wynik nie do końca mnie zadowala, ale powoli idę naprzód, do zobaczenia w Jeleniej Górze!”

Piotr Kryński

„Tym razem miałem okazję wystartować w Pucharze Świata XCO, który odbył się w malowniczej miejscowości Nove Mesto na Morave. Wyścig rozpocząłem ostrożnie, zdając sobie sprawę, że pod koniec może mi zabraknąć sił. Postanowiłem więc zachować więcej energii na późniejszą część wyścigu. Niestety, odczuwałem już zmęczenie w nogach po starcie w AMP, a dłoń, którą uszkodziłem podczas upadku na zawodach w Krakowie, nie ułatwiała ścigania się na najwyższym poziomie.

Przez pierwsze cztery okrążenia jechałem stabilnie i z mocą, czując, że mam jeszcze trochę rezerwy w nogach. Jednak już na następnym okrążeniu zaczęło brakować sił, a ból w dłoni nasilał się na zjazdach. Walczyłem o każdą sekundę, lecz niestety, grupa odjeżdżała mi za każdym razem, gdy zaczynał się zjazd.

Ostatecznie ukończyłem wyścig na pozycji nieco ponad 100. Apetyt był na znacznie lepszy wynik, ale widzę, że muszę włożyć jeszcze dużo pracy i treningów, aby osiągnąć jeszcze lepsze rezultaty w przyszłych startach.”

Konrad Czabok

„Do Novego Mesta pojechałem tak jak wielu kadrowiczów prosto z Akademickich Mistrzostw Polski. Krótka przerwa między startami z reguły dobrze na mnie wpływa, więc byłem spokojny o swoją dyspozycję na Pucharze Świata.

Na start zostałem wyczytany jako 116, także musiałem się liczyć z tym, że początek wyścigu będzie bardzo chaotyczny. Już na pierwszej prostej zaczepiłem o kogoś i urwałem zapięcie od buta, a chwilę po tym mocno spowolniła mnie kraksa przede mną. Zwłaszcza słabiej trzymający się but mocno mnie rozkojarzył i nie nadrobiłem zbyt wielu pozycji na rundzie startowej. Po wjeździe na pełne okrążenie co chwilę kogoś wyprzedzałem, ale też ja byłem wyprzedzany. Ogólny bilans wychodził nieznacznie na moją korzyść. Zdołałem przejechać resztę dystansu bez większych błędów i to czerpiąc z tego wyścigu dużo radości. Dałem z siebie tego dnia naprawdę wszystko. To był niezły wyścig w moim wykonaniu. Dojechałem do mety 95. Właściwie to spodziewałem się, że taka jazda zapewni trochę wyższą lokatę, ale w miarę zadowala mnie fakt przejechania pełnego dystansu bez 80% co na zatłoczonych Pucharach Świata jest stosunkowo trudne, widocznie było przede mną bardzo ciasno.

Słowa podziękowania kieruje dla całej obsługi kadry MTB i kibiców (było ich sporo).”

fot. Marta Turoboś

Maciej Jarosławski

„Zawody w NMnM były dla mnie pierwszym zetknięciem z kolarstwem górskim na najwyższym poziomie. Choć nieraz zdarzało mi się ścigać na Młodzieżowych Mistrzostwach Europy, albo na innych wielkich imprezach jak np. Puchar Świata CX w Taborze, to atmosfery w NMnM nie da się porównać do niczego. Nie startowałem jeszcze w XCO na zawodach tak wysokiej rangi i myślałem, że stres będzie ogromny. Nic bardziej mylnego. Na moje dość wyluzowane podejście do wyścigu mogło złożyć się parę czynników. Przede wszystkim na trasie w NMnM czuję się wyśmienicie i jeżdżenie po niej sprawia mi po prostu dużo przyjemności. Druga sprawa to brak jakichkolwiek oczekiwań (od samego siebie oczywiście), jako pierwszoroczny junior nie odczuwam jakiejś ogromnej presji na wyniki i bawię się tym sportem. Jednak bez dwóch zdań wiedziałem, że dam z siebie 110%.

W tym momencie mogę w sumie przejść do wyniku końcowego, a więc 77 miejsca na około 160 startujących zawodników. Wynik pewnie dla większości czytelników nie wzbudzający wielkiego zaskoczenia, ale właśnie w tym rzecz. Nie chcę tutaj teraz robić jakiejś rewolucji i oceniać czyje wyniki są dobre, a czyje złe. Bo większość osób widzi tylko cyferkę na końcu. Tutaj też mogę się podzielić paroma spostrzeżeniami z tego wyścigu. Byłem zaskoczony jak mała różnica jest pomiędzy startującymi zawodnikami. Tak naprawdę wszystko rozgrywa się na pierwszej rundzie, gdy trasa z szerokiej szutrówki przechodzi w wąskiego singletracka. Zawodnik na 140 pozycji traci wtedy minimum 2-3 minuty na staniu w ogromnym korku, gdy lider ma pusto na trasie. Po pierwszej rundzie stawka się rozciąga i później (patrząc na międzyczasy) nie ma prawie różnicy pomiędzy zawodnikiem jadącym na 50 pozycji, a tym jadącym na 90. Tutaj mogę dodać fajna anegdotkę, a mianowicie z zawodnikiem, który skończył zmagania na 3 miejscu często zdarza mi się rywalizować i wygrywać, ale jak widać ścigając się na zawodach niższej rangi pewnie się obija 😉 O tym, że pierwsza runda będzie kluczowa, wiedziałem już przed startem. Startując ze 116 pozycji po paru metrach wpadłem w kraksę, byłem zrozpaczony, właśnie wtedy spadłem na wspomnianą 140 pozycję 😉  Dlatego na rundzie rozbiegowej pojechałem totalnego maxa. Prawda jest taka, że zapłaciłem za to kiepską jazdą na kolejnych 4 rundach i dopiero na ostatniej poczułem się dobrze. Jednak było warto. Gdybym pojechał ostrożnie, prawdopodobnie zostałbym zblokowany na parę minut na legendarnym mostku i skończył wyścig z „-1 lap” w wynikach. Niestety właśnie takie jest kolarstwo górskie i ciężko będzie to zmienić. Aczkolwiek z tym weekend zaczynam blok startów w Polsce gdzie, na szczęście 😉, będzie trochę luźniej. Tutaj chciałbym podziękować całej kadrze za wspaniały wyjazd, a także polskim kibicom, dzięki którym jechało mi się prawie jak w domu.”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here