Podczas Pucharu Polski UCI C3 w Warszawie wyścig elity kobiet przebiegał bardzo przewidywalnie. Od startu prowadziły dwie zawodniczki Warszawskiego Klubu Kolarskiego. Ostatecznie zwyciężyła Klaudia Czabok, która tak opisywała swoje zmagania na trasie:
Wyścig „ u siebie”, w dodatku organizowany przez mój klub, brzmi zobowiązująco. Zależało mi by dobrze wypaść. Trasa wszystkim znana odkąd w 2017 odbyły się tu Mistrzostwa Polski. Tydzień poprzedzający imprezę na pewno przysparzał wiele stresu organizatorom, kiedy to upały i ulewne burze niszczyły trasę, podmywając przeszkody i tworząc koleiny. Ale jeszcze przed oficjalnym objazdem wszystko zostało odbudowane, a ulewy się uspokoiły. W niedziele było słonecznie. Ciepło. „Kazurkowo”.
Start jak to na Pucharach Polski o 13:45. Rozstawiono nas odpowiednio wcześnie. Sędzia oznajmił że czeka nas 7 rund- to mnie zaskoczyło. Na Kazurce w ostatnich lata było 6 okrążeń. To dużo! Czy znowu czeka nas niemiłosiernie długi wyścig? Tym razem w kontraście do zeszłego tygodnia na niebie nie było za wiele chmur. Tylko słońce. Start! Niestety średni w moim wykonaniu, bo się nie wpięłam. Dałam się domknąć po wewnętrznej stronie przed zakrętem. Na pierwszy podjazd wjeżdżam na odległym (nie wiem którym) miejscu. To duży błąd podczas zagranicznych wyścigów, ale wśród rodaków wygląda to nieco inaczej. Mam wrażenie, że dziewczyny ustępują mi miejsca i już pod koniec pierwszej rundy jadę na pozycji medalowej. Na początku drugiej rundy wychodzę na chwilę na prowadzenie, jednak potykam się, podpieram i tracę pozycję. Jadę druga za moją klubową koleżanką Matyldą, zyskujemy przewagę nad resztą stawki. Na 3-4 rundzie Matylda lekko mi odjeżdża. Zaczyna się wymijanie dubli, a w takiej sytuacji łatwo stracić kontakt z rywalką. Wokół trasy sporo znajomych głosów i twarzy, bardzo dużo osób mi dopinguje. Nawet gdy mam stratę, krzyczą bym jechała równo swoje. Jadę. Na 5 rundzie zbliżam się do liderki, a na 6 rundę wjeżdżamy już razem. Mam wrażenie, że tempo Matyldy spadło, ale może to tylko kumulacja sił przed kolejnym odjazdem. Jadę chwilę na jej kole i próbuje „wybadać temat”. W końcu uświadamiam sobie, że nie ma się co czarować, czuje że mogę pojechać mocniej to pojadę. Wyprzedzam Matyldę na jednym z ostatnich podjazdów i odrywam się. Moja przewaga jeszcze nie jest duża, a do pokonania trochę ponad runda. Staram się jechać troszkę mocniej na podjazdach i nie robić głupot na zjazdach. Moja przewaga rośnie. Do końca pozostaję skupiona, ale z każdym obrotem korbą czuje coraz większą radość. Wygrywam UCI C3 Masovia Cup! Wiem, że wiele osób we mnie wierzyło i cieszę się, że ich nie zawiodłam. Dziękuję wszystkim kibicom, dziękuję osobom pomagającym mi na bufecie, czyli między innymi moim rodzicom. W taki upał dobry bufet to naprawdę spora część sukcesu, a każdy dopingujący głos dodaje pewności siebie, która w moim wypadku szybko przemienia się w waty.”