W ubiegłą niedzielę miała miejsce pierwsza edycja Pucharu Świata, w której to oczywiście nie zabrakło kontrowersji, dyskusji i sprzecznych głosów. Uwagę kibiców skupiła przede wszystkim zacięta i dość niespodziewana rywalizacji pomiędzy zwycięzcą wyścigu i reprezentantem drużyny Ineos Grenadiers: Tomem Pidcockiem, a także srebrnym medalistą i reprezentantem drużyny Rockrider Ford Racing Team: Joshuą Dubau, który okazał się sporym zaskoczeniem i rewelacją wyścigu. Francuz wykorzystując błędy techniczne i upadek Brytyjczyka był na najlepszej drodze po swój pierwszy triumf w Pucharze Świata, lecz na końcówce musiał uznać wyższość Mistrza Europy oraz Mistrza Olimpijskiego, który na ostatnim okrążeniu zdecydował się zadać ostateczny cios atakując na jednym z dłuższych podjazdów. Przyczynkiem do dyskusji stały się rowery obu zawodników, które reprezentują zupełnie odmienny stosunek do ceny oraz innowacji.

Nowy sprzęt Toma Pidcocka i Pauline Ferrand-Prévot to powrót włoskiego producenta na szlak rowerów MTB po 11 latach przerwy. Do tej pory marka Pinarello była kojarzona głównie z bardzo drogimi i zaawansowanymi konstrukcjami szosowymi oraz gravelowymi. Jednak to w tym sezonie powracając z autorską konstrukcją roweru MTB, włoski producent udowodnił, że oprócz sukcesów sprzętowych w World Tourze chce również powalczyć o najwyższe miejsca podium w kolarstwie górskim, o które na pewno nie będzie trudno z tak utytułowanymi zawodnikami. Nie jest to jedyny przypadek drużyny szosowej, która włącza się do środowiska MTB. Taki plan realizuje konkurencyjny team Jumbo Visma, który również wystawił dwójkę swoich reprezentantów: Milana Vadera oraz Fen Van Empel, prezentując tym samym nowy model kanadyjskiego producenta Cervelo, ZFS-5.

Prace nad nowym modelem marka Pinarello rozpoczęła jesienią 2022 by płynnie przejść do fazy intensywnych testów, dyskusji i wymiany zdań z udziałem inżynierów teamu Ineos Grenadiers oraz jego zawodników. Celem włoskiej marki było stworzenie roweru godnego walki o najwyższe stopnie podium na najtrudniejszych trasach MTB. Do tej pory zawodnicy jeździli na zamaskowanych rowerach marki BMC – jednak jak mówi dział techniczny Pinarello – to w szczególności Igrzyska Olimpijskie 2024 w Paryżu i chęć ponownego włączenia się w sprzętową rywalizację w kolarstwie górskim zainicjowała pomysł wykreowania nowego roweru. Inżynierowie i producenci włoskiej marki w swojej konstrukcji musieli sprostać nie lada wymaganiom i oczekiwaniom zawodników, które zostały określone następująco:
- Ekstremalna sztywność tylnego trójkąta i suportu zapewniająca maksymalną reaktywność
- Prosta, ale progresywna kinematyka optymalizująca ugięcie i odbicie
- Możliwość dopasowania skoku zawieszenia do unikalnych wymagań każdej trasy
- Lekkość w połączeniu z wyjątkowymi właściwościami jezdnymi i prowadzeniem pozwalającym wyróżnić się na technicznych zjazdach
Pinarello zaoferowało:
- Unikalny węzeł suportu
Pinarello Dogma XC ma unikalną konstrukcję suportu z rozpórką biegnącą od dolnej rury do rury podsiodłowej, co tworzy trójkątną przestrzeń w dolnej części ramy. Producent uważa, że ta konstrukcja powoduje wzrost sztywności.
- Dzielone elastyczne widełki
Marka Pinarello zatrudniła dedykowany zespół badawczo-rozwojowy, aby pomóc w spełnieniu wymagań wyścigowych Toma Pidcocka. Rama została wyposażona w elastyczny system zawieszenia, który wykorzystuje obszary wbudowane w tylny trójkąt stworzony z włókna węglowego. Producent zdecydował się na ten projekt, ponieważ pozwala on na większą sztywność przy jednoczesnym zmniejszeniu masy i rzekomej poprawie przyczepności tylnych kół.

- Dzielony tylny trójkąt
W projekcie Pinarello zastosowano oczekujący na opatentowanie dzielony tylny trójkąt. Trójkąt wykorzystuje dwa odrębne „półtrójkąty”, które przytwierdzone są do głównego punktu obrotowego uformowanego w ramie z włókna węglowego. Umożliwiło to zmniejszenie długości tylnych widełek i ograniczenie gromadzenia się błota w ich okolicy, przy jednoczesnym zachowaniu prześwitu dla 2,35-calowych opon. Dogma XC nadal ma charakterystyczną, asymetryczną konstrukcję Pinarello, która polega na wzmocnieniu lewej strony tylnego trójkąta, po to aby zrównoważyć większe siły generowane po stronie napędu.
- Geometria
Dogma XC wpisuje się w trend obecnych rowerów cross-country, ze średniej wielkości ramą o kącie główki 67,5 stopnia i zasięgu 455 mm. Największe rozmiary mają kąt większy o pół stopnia.

- Zintegrowany kokpit
Marka komponentów MOST stworzyła w pełni zintegrowaną, płaską kierownicę dla modelu Dogma XC. Kierownica ma zintegrowane prowadzenie kabli, a także ogranicznik, który zapobiega jej skręcaniu podczas zderzenia i wyrwaniu linek z manetek.
- Regulowany skok zawieszenia
Konstrukcja pozwala na dostosowanie zawieszenia do charakterystyki trasy. Rower można skonfigurować na dwa sposoby: dostępny jest widelec o skoku 100 mm i w połączeniu z damperem 90 mm lub widelec o skoku 120 mm ze 100-milimetrowym damperem.

W autorskiej produkcji włoskiego producenta występuje cała masa innowacji. Jednak jak pokazał ubiegły Puchar Świata, do walki o najwyższe lokaty może włączyć się także budżetowa marka. Drugie miejsce Joshua Dubau dowiózł na rowerze Rockrider, którego dystrybutorem jest francuska sieć sklepów sportowych Decathlon. Team Rockrider powstał rok temu i jest opisywany jako „związek francuskich marek”, łączący Decathlon z oponami Hutchinson, kołami Mavic i pedałami Look – z planami wykorzystania doświadczenia nowego zespołu do napędzania „rozwoju rodzimych produktów”. Rockrider sukcesywnie rozwija swój team, o czym może świadczyć chociażby pozyskanie nowego sponsora tytularnego (marki Ford) oraz takich zawodników jak Maxime Marotte, Greta Seiwald, Savilia Blunk, czy też wspomniany wcześniej Dubau. Rockrider udowadnia, że tak zwane ,,rowery z marketu” mogą również włączyć się w rywalizację o najwyższe laury, jednocześnie oferując niewygórowane ceny, co w przypadku rowerów na tak prestiżowych imprezach zdarza się niezwykle rzadko. Nowy model marki, Rockrider 900 S, to rower z pełnym zawieszeniem. Nie wiadomo jeszcze o nim zbyt wiele, jednak najważniejszymi elementami konstrukcji francuskiego producenta są:
- 120mm skoku
- Całkowicie nowa rama
- Zaktualizowana geometria

- Przeprojektowany tylny trójkąt
Największą zmianą względem poprzednika okazał się tylny trójkąt, który jest dużo sztywniejszy za sprawą łączących go dwóch wsporników z aluminium.

- Prowadzenie przewodów
Prowadzenie przewodów hamulców oraz przerzutek zostało zintegrowane z główką ramy.

Podsumowując, rowery obu marek to w pewnym sensie dwa różne światy i zupełnie odmienne podejście do stosunku ceny i jakości. Z jednej strony mamy rower marki z długoletnią tradycją i doświadczeniem w zawodowym peletonie, sztabem ludzi analizujących każdy najmniejszy detal, produkcję w niskim nakładzie, wiele innowacji i nowinek w konstrukcji roweru górskiego stworzonego do rywalizacji. Z drugiej strony do gry włącza się gigant sieci sklepów sportowych. Marka znana raczej z budżetowych rowerów dla przeciętnego Kowalskiego, która mimo pomimo braku dużego doświadczenia i całej tej otoczki blichtru, prestiżu, niesamowitych innowacji, rewolucyjnej geometrii i sztabu badawczo rozwojowego sukcesywnie udowadnia, że skrupulatnie podążając za obecnymi trendami, może również sporo osiągnąć. Teraz pozostaje pytanie, co wybierze klient? Rowery będzie można zakupić już w przyszłym roku.
Pokazuje to prawdę, że rower którym można rywalizować o podium nie musi być maksymalnie drogi i nie musi być drogiego producenta. Kto się ściga – ten o tym wie (np. koła i części oraz ramy z chińskiego portalu, albo świetne ramy Accent w rozsądnej cenie). Liczy się przede wszystkim masa obręczy (nie calych kol) i pomijana przez wielu masa opon oraz sprawność aby wszystko idealnie i bezawaryjnie działało, a także idealnie dopasowanie do wzrostu zawodnika. Nie znaczy to, że drogie ramy i rowery są złe (są super) tylko, że są duuuuzo droższe, a tylko minimalnie lepsze (sztywniejsze).