„Wyjazd do Belgii na Kerstperiode był moim marzeniem” Małgorzata Mazurek (UKS Krupiński Suszec / Konwa Bike)

0

Jedną z polskich zawodniczek, które rywalizowały w Belgii podczas Kerstperiode, jest Małgorzata Mazurek. Reprezentantka drużyny UKS Krupiński Suszec / Konwa Bike ścigała się w czterech odsłonach zmagań: dwukrotnie podczas Telenet Superprestige w Zolder i Diegem, w Exact Cross w Loenhout oraz X20 Badkamers Trofee w Baal. Jak Gosia podsumowała zmagania?

„Wyjazd do Belgii na Kerstperiode był moim marzeniem od kilku lat. Postanowiłam, że w tym roku podejmę wyzwanie i sprawdzę się w wyścigach gdzie jest najliczniejsza i najmocniejsza stawka. Moje plany stanęły trochę pod znakiem zapytania gdy na początku października złapałam koronawirusa. Powrót do formy zajął mi blisko dwa miesiące, ale gdy w listopadzie w końcu wróciłam na właściwe tory, decyzja o wyjeździe została podjęta.

Plan maksimum zakładał start w Zolder, Diegem, Loenhout i Baal. W tym sezonie niestety nie udało mi się zdobyć za dużo punktów UCI, więc za każdym razem startowałam z samego końca.

Trasa w Zolder bardzo mi odpowiadała. Była szybka z technicznymi elementami w lesie. Największe wrażenie zrobił na mnie zjazd z wydmy, który w telewizji wygląda na małą górkę a stojąc pod nią sprawia wrażenie pionowej ściany. Na wyścigu czułam się bardzo dobrze, powoli przechodziłam kolejne zawodniczki i nawet udało mi się przejechać bez dubla zajmując odległe 67 miejsce. To pokazuje jak kosmiczny poziom na tych wyścigach prezentują zawodniczki.

Na drugi dzień planowałam wystartować w Diegem. Od rana czułam się słabo ale wiedziałam, że wyścig jest dopiero o 19. Liczyłam, że do tego czasu poczuje się lepiej, ale byłam w dużym błędzie. Tego dnia nie miałam ani trochę mocy. Po przejechaniu jednej rundy nie byłam w stanie kontynuować jazdy, więc postanowiłam zejść z trasy.

Przed Loenhout był dodatkowy dzień przerwy, który pozwolił mi się trochę zregenerować. Trasa była względnie prosta i płaska, ale opady deszczu przed i w trakcie wyścigu zafundowały nam prawdziwy przełajowy warun. Tego dnia jechało mi się już dużo lepiej i udało mi się nawet dobić do około 40 miejsca, ale niestety potem zapłaciłam za to, tracąc sporo i ostatecznie skończyło się na 55 lokacie i limicie czasu.

Moim ostatnim wyścigiem był słynny Grand Prix Svena Nysa w Baal. Trasa naprawdę odbiegała od moich wyobrażeń. Coś co wydawało się względnie płaskie w telewizji, tak naprawdę było ciężkimi podjazdami w klejącym błocie. W tych warunkach pogodowych nie brakowało sekcji biegowych. Tym razem juniorki startowały oddzielnie, dzięki czemu było nas mniej i udało mi się dobrze wystartować. Przez pierwsze dwie rundy dzielnie walczyłam z błotem ale niestety na trzeciej rundzie złapałam gumę za boxem, co przy takim poziomie rywalek oznacza dla mnie tylko jedno. Przy moim nazwisku pojawiło się -2.

Podsumowując, jestem zadowolona z wyjazdu. Była to dodatkowa okazja do ścigania, przy braku wyścigów w Polsce. Ściganie w tak licznym gronie sprawiało mi dużo przyjemności, lubię rywalizację, a walka o każde, nawet odległe miejsce, naprawdę rozwija. Jak dla mnie to świetna alternatywa od Pucharów Świata, gdzie raczej nie mogłam nawiązać walki z mocniejszymi rywalkami. Do domu wracam nie tylko z dobrymi wspomnieniami, ale też zapasem belgijskiej czekolady i piwa :)”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here